Policyjny dozór dla mężczyzny, który wszedł na pomnik smoleński
Krzysztof B., który zszokował opinię publiczną swoim sobotnim wtargnięciem na pomnik smoleński, znalazł się pod dozorem policji. Informacje te przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prokurator Szymon Banna, w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Mężczyzna nie posiadał żadnego ładunku wybuchowego, jak potwierdzili śledczy.
Zgodnie z relacją prokuratora Banny, Krzysztof B. został przekazany prokuraturze w poniedziałek. Podczas spotkania postawiono mu zarzut stworzenia sytuacji, która miała na celu wprowadzenie w błąd co do realnego zagrożenia życia lub zdrowia wielu osób. Zarzuty dotyczą również wymuszenia określonego zachowania na funkcjonariuszach policji za pomocą groźby.
W toku śledztwa ustalono, że mężczyzna nie używał żadnych urządzeń wybuchowych ani innych niebezpiecznych narzędzi podczas incydentu. Jak dodał prokurator Banna, Krzysztof B. złożył wyjaśnienia w Prokuraturze. Ze względu na konieczność zapewnienia prawidłowego przebiegu postępowania, zostały nałożone na niego środki zapobiegawcze – dozór policyjny z obowiązkiem regularnego stawiania się w wyznaczonej jednostce policji.
Prokurator Banna wyjaśnił również, że za popełnione czyny grozi mu kara od pół roku do ośmiu lat pozbawienia wolności.
PAP udało się dowiedzieć, że podczas sobotniego incydentu mężczyzna nie wysunął żadnych postulatów. Jego jedynym żądaniem było dostarczenie mu mikrofonu i głośnika. W reklamówce, którą miał przy sobie, znajdowało się kilka kabli i zapalnik. Po sprawdzeniu przez saperów okazało się jednak, że są to tylko atrapy.